Leopold Tyrmand. Lolek, Poldek, Lopek, Loluś, Lo. Autor największego polskiego bestsellera "Zły" oraz słynnego "Dziennika 1954". Piewca Warszawy i guru jazzu. As reportażu "Przekroju" i "New Yorkera". Szeryf wychowany na ulicy Trębackiej, który wyruszył na Dziki Zachód. Równie niespodziewanie się zjawił, jak i zniknął, zostawiając po sobie dziesiątki anegdot i historii. Ale które z nich są prawdziwe? Dlaczego jest bohaterem swoich książek? Dlaczego Zły? Dlaczego Jazz Jamboree? Skąd kolorowe skarpetki? Czy naprawdę był kelnerem i pływał po morzu jak Martin Eden? Czy Dziennik 1954 jest prawdziwy? O czym myślał, gdy zamykał oczy, a o czym, kiedy się golił? Kim był Leopold Tyrmand? Polakiem, Amerykaninem, obywatelem świata, Żydem? Drogi czytelniku, oto opowieść o jego życiu oraz o jego śmierci, z którą było inaczej, niż mówiono, a która według przepowiedni miała być taka, jak jego życie. Przed Państwem Leopold Tyrmand - owiana legendą tajemnica.
UWAGI:
Indeks. Bibliogr. s. [462]-[463].
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Kiedy matka jest wściekła, mówi, że jestem tak samo jak on przeświadczony o słuszności swojego zdania, tak samo uparty i tak samo przekonany o swojej niezniszczalności. Kochał tłuste sery, czerwone wino, ignorował lekarzy, którzy kazali mu przejść na dietę. Żył na całego, szybko odszedł. (fragment książki)
Nazywa się Matthew Tyrmand. Lubi swoje nazwisko. Lubi być synem Leopolda, choć właściwie nigdy nie miał ojca. Żyje w dwóch światach, które dzieli ocean. W Ameryce włóczył się po Brooklynie i zarabiał na Wall Street. Często odwiedza Polskę. Zawsze odwracał się za polską flagą i pięknymi blondynkami.
Prócz uwielbienia dla pięknych kobiet, ojciec przekazał mu w genach niezgodę na głupie ideologie i skłonność do gadulstwa. Nie zdążył jednak przekazać swojej ojcowskiej miłości. Niedawno założył profil na Facebooku i natychmiast zasypały go wiadomości: "Rany boskie! Matthew Tyrmand - Leopold, tylko bez okularów". Przestał być synem bez ojca.
Zna anegdoty o jego barwnych skarpetkach i miłości do jazzu. Namiętnie kolekcjonuje wydania Złego, choć czytał go tylko po angielsku. Nie zna polskiego, więc Google przetłumaczył jego podanie o polski paszport. Teraz może szukać taty także w Polsce. Są do siebie podobni. To Tyrmand, syn Leopolda.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
"Witold Gombrowicz napisał o nim :"Tyrmand ! Talent ! [...] jest najdoskonalszą kontynuacją naszej romantycznej poezji, on przejął jej pióropusz, on pisze jej ciąg dalszy, ale już na miarę nowej historii :proletariackiej".Jarosław Iwaszkiewicz miał "Złego" za "Trędowatą" PRL-u, a Andrzej Kijowski uznał,że Tyrmand to Balzac dla gówniarzy. [...] "Zły Tyrmand" Mariusza Urbanka to swoisty rewers słynnego "Dziennika 1954" Leopolda Tyrmanda, legendy polskiego jazzu, socjalistycznego playboya, człowieka, który wydał komunizmowi walkę na polu, na którym siermiężny i nudny ustrój czuł się całkowicie bezradny."
UWAGI:
Bibliogr. 273-[274]. Indeks.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni